niedziela, 5 lutego 2017

"Wyśnione miejsca" - Brenna Yovanoff

... żeby znaleźć kogoś, kto naprawdę cię rozumie, trzeba mieć farta, ale potem wszystko zależy od ciebie. Jeśli pokazujesz ludziom, że są dla ciebie ważni, zapamiętają to.





Autor: Brenna Yovanoff
Tytuł: "Wyśnione miejsca"
Tytuł oryginału: Places No One Knows
Strony: 360
Kategoria: młodzieżówka
Moja ocena: 6/10
Wydawnictwo: Otwarte










Książka o niczym, taka jest pierwsza myśl związana z tą lekturą.
Myślałam, że będzie to coś więcej niż tylko ładna okładka, niestety okazało się inaczej. Ta książka to jest dno moim zdaniem, jak napisałam była o niczym.
Wiem, że już na początku źle oceniłam tą książkę, ale gdy przeczytałam opis myślałam, że będzie w niej pomieszany świat rzeczywisty z fantastyką, a okazało się, że to był tylko realizm z elementem takim magicznym.
Patrząc na tytuł spodziewamy się krainy snów, bo przecież "Wyśnione miejsca", tytuł obiecuje w moim mniemaniu, że gówna bohaterka trafi do jakieś magicznej sennej krain gdzie pozna miłość swojego życia. Myślę, że to byłoby bardziej logiczne niż to co autorka wymyśliła. 
Weverly i Marshall to nastolatkowie, którzy mają podwójną osobowość. Każde z nich w dzień udaje po to aby w nocy być sobą. Kiedy Weverly cierpi na dość poważną bezsenność i próbuje różnych sposobów na zaśnięcie i znajduje taki do którego potrzebna jest świeczka. I właśnie a pomocą świeczki i medytacji przenosi się do Marshalla. Oboje niezbyt wiedzą dlaczego, ale zaczynają siebie poznawać. Zaczyna się tworzyć po między nimi więź, ale tylko w tym jakby śnie poza nim są nadal dla siebie obcy. I ja się pytam czemu autorka poszła na taka łatwiznę? Postawiła na relację, która w książkach młodzieżowych jest już strasznie oklepana, grzeczna dziewczynka i zły chłopiec. Naprawdę? Wiem niektórym się to podoba, ale ja już mam tego dość no chyba, że jest jakiś element zaskoczenia, a nie wszystko take typowe, zakochują się i cała reszta jest do przewidzenia.
Ta książka nie była jakaś koszmarnie zła, ale rozczarowałam się nią. Może za dużo oczekiwałam, ale naprawdę liczyłam na coś więcej niż ładną okładkę. Najbardziej pozytywnym elementem tej powieści jest Autumn dziewczyna, która nie patrzy na to co mówią o niej ludzie, bo woli być sobą i nie udawać i tego też próbuję nauczyć główną bohaterkę. Myślę, że gdyby nie ona ta książka była by nudna i dziwna.
Ogólnie to książka dzieli się na takie dwie perspektywy, Weverly gdzie wszystko jest idealne i Marshalla, który ma straszne problemy. A Autumn łączy te dwa różne światy w jeden. 
Nie chcę Was zbytnio zniechęcać do tej książki, bo nie jest ona złe napisana pod względem językowym tylko bardziej fabuły. Wiem, że ja się rozczarowałam, ale czy ktoś z Was rozczaruje się tego już nie wiem. Moim zdaniem jest to książka dla typowych romantyczek, które wierzą w potęgę miłości, nie dla osób takich jak ja, które stanowczo wolą, żeby czasami polała się krew. 
Cała decyzja czy przeczytacie tę książkę należy do Was więc jak już przeczytacie, a;bo już przeczytaliście to dajcie mi znać czy jestem jedną osobą, która uważa, że ta książka jest nudna czy jednak nie jestem sama. 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jak już tu jesteś, to zostaw coś po sobie! To motywuje. :)

Szablon dla Bloggera stworzony przez Devon.